wtorek, 30 grudnia 2014

Chapter 2

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!
____________________________________________________________
 

***Evie***
Chłopak odprowadził mnie pod sam dom.
Nawet fanie się z nim gadało, choć byłam na haju....ale fajnie.
Może gdybym troszkę nad nim popracowała z ekipą, dołączył by do naszej paczki....
ach, co by było gdyby....

(następny dzień)

Obudziłam się około 10. Jest sobota co oznacza, że wieczorem będzie impreza. Dziś prawdopodobnie organizowana u El.
Dziewczyna w dalszym ciągu jest sama w domu. Jej babcia zadzwoniła do niej wczoraj wieczorem z wiadomością, że nie będzie jej przez kolejny tydzień i że przelała jej kilkaset funtów na konto.
Odkąd dziewczyna straciła rodziców, dostaje pieniądze, które rodzina w przeszłości składała na przyszły jej rozwój. Cała kasa jest na koncie babki i prawdę mówiąc,,,,Ella jest nadziana.
Jak codziennie najpierw poszłam zrobić poranną toaletę a potem zeszłam na śniadanie. Rodziców nie było w domu. Zostawili mi kartkę na stole. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czyta.
"Evie, pojechaliśmy z tatem na zakupy do centrum, wrócimy za kilka godzin. Odwiedzimy po drodze dziadków. Obiad jest w lodówce, odgrzej sobie i zjedz. Czekaj na nas w domu, mamy do pogadania".
Oho, już się boję...hahaha, taki żart.
Ciekawe co znowu wymyślili. Pewnie jak zwykle znaleźli coś w moim pokoju albo coś.
Hmm, nawet kiedyś grozili mi że kupią mi bilet i będę musiała wyjechać do dziadków, którzy mieszkają w Stanach, ale ten pomysł szybko porzucili w zapomniane.
Nie zrobili by mi tego, nie wysłali by mnie z dala od nich.
Za bardzo mnie kochają....o ile to można nazwać miłością...heh
Oj dobra już o mnie, za dużo rozmyślam i od tego mnie boli głowa.
Sięgnęłam do szafki na samej górze i wyjęłam z nich miskę a potem dalsze produkty potrzebne do zrobienia mojego śniadanka.
Nie podgrzewałam mleka, od zawsze jem płatki z zimnym.
Po gorącym chce mi się żygac.
Zjadłam dosyć szybko płatki i poszłam do swojego pokoju szuka jakiegoś zajebistego stroju na imprezę.
Ojj, to będą długie poszukiwania....

(kilka godzin później/wieczór)

Dostałam SMS od Davida z adresem miejsca imprezy. Jednak nie będzie ona u El tylko o Martina.
Jest to kolega Davida z drużyny. Nie lubię go zbytnio.
Rodziców nadal nie ma. Powinni wrócić o 13 najpóźniej, a patrząc teraz na zegarek...jest już 17.
Za godzinę ma po mnie byc ekipa.
W końcu wybrałam ten zestaw i jestem z niego naprawdę dumna. Kupiłam go ostatnio, gdy byłam na zakupach z Louisem.
Z Louisem? Przecież to dziwne?! - A nie, tu was zaskoczę. On jest moim naprawdę bliskim przyjacielem i często staje w mojej obronie i poza tym kocham go jak brata.
O kurwa,,,no właśnie. Gdzie jest Harry? Miał przyjechać dziś do domu a go dalej nie ma.
Ehhh, przebieranie a potem malowanie się zajęło mi prawie godzinę. Zeszłam na dół akurat wtedy gdy zadzwonił dzwonek. Zdjęłam kurtkę z wieszaka myśląc że to David po mnie przyjechał i odtworzyłam drzwi. Jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam w nich blondyna.
E: Hej, co ty tu robisz? - Zapytałam na samym wstępie.
N: Widzę, że gdzieś idziesz, tak? - Niebieskooki zmierzył mnie od stóp głowy swoim wzrokiem.
E: No zaraz ma po mnie wpaśc David, a ty co miałeś w planach?
N: Nic, myślałem że będziesz w domu to byśmy się przeszli czy coś, ale jeżeli jesteś zajęta to ja będę leciał. - Chłopak nie czekając na moją odpowiedź odwrócił się na pięcie i zaczął iśc.
E: Niall! Zaczekaj, jak chcesz możesz iśc z nami. Będzie fajnie, poznasz Ellę, Louisa i mojego chłopaka. Będziemy się świetnie bawic, a poza tym to dobra okazja, żebyś poznał jakąś dziewczynę czy zaprzyjaźnił się z innymi. Co ty na to? - zawołałam go i podeszłam do niego.
N: Nie, odpuszczę sobie, nie chcę robic problemu. - Odpowiedział z uśmiechem na twarzy ale coś mi w nim nie pasowało. Jego oczy wyrażały...smutek? zawiedzenie? Nie wiem jak to nazwac.
E: Ehh Niall, nie będzie żadnego problemu. A ty spokojnie możesz iśc w tych ciuchach co masz na sobie. - Odpowiedziałam mu, na co oczy zajaśniały mu podekscytowaniem i szczęściem.
Chłopak odpowiedział tylko krótkie dobra a mi zabrzęczał w tym momencie telefon.
Dzwonił David.
E: Zaczekaj chwilkę - powiedziałam do Nialla i odebrałam telefon.
E: Kiedy będziesz? Czekam pod domem od dziesięciu minut. - Powiedziałam z lekko obrażonym tonem.
D: Sory Ev ale nie jadę na imprezę. Muszę pozałatwia kilka spraw. Zostań w domu, zobaczymy się w poniedziałek. Pa - Aha..? Okej, nic z tego nie rozumiem, ale dobra...w sumie do Martina nie ma daleko, mogę sobie podejśc na nogach. Ale David nigdy tak się nie zachowywał. Miał strasznie dziwny ton głosu...
Odpowiedziałam krótkie "Pa" i się rozłączyłam.
E: No to Niall, idziemy na nogach. - Oznajmiłam blondynowi i poszliśmy.

(impreza, ok. 23)

Dobrze że wzięłam Nialla na tą imprezę. Poznał Louisa i Ellę i chyba się z nimi zaprzyjaźnił. Szczególnie z Lou, ponieważ znaleźli ze sobą kilka wspólnych tematów.
David się nie pojawiał.
Dokończyłam już mojego drinka i postanowiłam iśc jeszcze po jednego.
Kuchnia była obszerna i wykonana w nowoczesnym stylu.
Szybko wzięłam i zrobiłam sobie drinka a następnie poszłam na górę.
Nie wiem co mnie tam poniosło.
Ahh, chyba to, że potrzebowałam skorzystac z łazienki.
W pewnym momencie, przede mną odtworzyły się drzwi i wyszła z nich moja "przyjaciółka" Katrin.
Miała tak jakoś dziwnie ułożone włosy. Jakby dopiero co uprawiała seks.
W ułamku sekundy zobaczyłam wychodzącego za nią Davida.
Widocznie mnie jeszcze nie zauważył, ponieważ pocałował dziewczynę.
Szklanka wypadła mi z ręki i uderzyła o podłogę a dźwięk rozbijanego szkła rozniósł się na korytarzu.
Wtedy brunet zwrócił na mnie swoją uwagę.
Nie mogłam uwierzyc w to co widzę.
To...to nie mogła byc prawda!
On nie mógł by mi tego zrobic, a jednak widzę go z nią. Stoją przede mną, wyszli z jednego pokoju, uprawiali seks....co widac po ich włosach i ciuchach oraz po ich ciężkim oddechu.
Momentalnie łzy napłynęły mi do oczu.
Znaliśmy się od dzieciństwa, mówił że byłam dla niego najważniejsza!
Szlag by to jasny wszystko trafił!
A Katrin? Ta dziwka...mówiła że mogę na niej polegac. Mówiłam jej prawie wszystko, a ona mnie oszukiwała.
Nie mogę w to uwierzyc....momentalnie mój świat się załamał. Wszystko co jeszcze kilka godzin temu dawało mi szczęście....wyparowało. Tak naprawdę to była tylko fikcja.
D: Ev, nie powinno tu cię byc. - Warczy na mnie. Bezczelny huj, zamiast jakiegokolwiek "Przepraszam", które by dla mnie i tak nic nie znaczyło, ma do mnie pretensje że tu jestem!
E: To są te twoje sprawy do załatwienia?! Seks z nią?! JESTEŚ PIERDOLONYM HUJEM!!!!!!!!!! - Z każdym słowem podchodziłam trochę bliżej niego. W końcu dostał ode mnie w mordę.
Jego oczy momentalnie napełniły się gniewem.
Bałam się, zaczęłam się cofac ale on już szedł moim kierunku.
Był na prochach, widziałam to.
Dopiero teraz zauważyłam, jak to gówno działa na człowieka.
D: NIKT, ALE TO NIKT, NIE BĘDZIE MNIE NAZYWAŁ PIERDOLONYM HUJEM!! SZCZEGÓLNIE TAKA DZIWKA JAK TY!!! - W tym momencie pchnął mnie z całej siły do tyłu.
Straciłam równowagę a wraz z nią grunt pod nogami. Zaczęłam spadac ze schodów, za każdym razem uderzając głową o kolejny stopień. Tak w około połowie straciłam przytomnośc. Czułam jednak potworny ból i to, że ubywała ze mnie krew.
Nie spodziewałam się tego po nim, nie po nim....

***Niall***

Byłem akurat z Louisem na polu, kiedy usłyszałem krzyki i wołanie o pomoc.
Wbiegliśmy szybko do środka. 
Wokół miejsca zdarzenia było pełno ludzi. 
Nie widziałem co się dzieje.
Po chwili usłyszałem karetkę.
Louis poszedł sprawdzic z drugiej strony.
Wrócił minutę później.
L: To Evie... - Powiedział a ja...poczułem strach i rozpacz.
Zacząłem się przepychac przez tłum. 
W końcu mi się udało.
Wokoło było już pełno krwi. 
Evie spadła ze chodów i ewidentnie była to wina tego huja, który stał teraz na górze i przypatrywał się temu wszystkiego z triumfującą miną.




___________________________________________________________________________________

I jak rozdział wam się podoba?
Według mnie ujdzie :)
Chciałam wam życzyc SZALONEGO SYLWESTRA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!! NO I ŻEBYŚCIE SIĘ UPILI (PIKOLO OCZYWIŚCIE) :D
Następny rozdział spróbuję dodac do końca tygodnia.
JEŻELI PRZECZYTALIŚCIE I WAM SIĘ SPODOBAŁO, SKOMENTUJCIE. DLA WAS TO TYLKO KILKA SEKUND A DLA MNIE NAPRAWDĘ WIELKA MOBILIZACJA. WTEDY WIEM, ŻE KTOŚ CZYTA TO CO PISZĘ I MU TO SIĘ PODOBA, ORAZ ŻE JEST SENS ŻEBY DALEJ TWORZYĆ.
Przypomnę, że opowiadanie możecie też czytac na Wattpadzie. 
Wystarczy, że klikniecie w okładkę i automatycznie przeniesie was na stronę.
Do następnego :**
 













poniedziałek, 29 grudnia 2014

Tak na wastępie

Miałam drobny problem z komputerem - w skrócie musiałam go oddac do naprawy.
Odebrałam go dopiero dzisiaj bo wcześniej święta i tak dalej,....
Napisałam już połowę rozdziału, mam nadzieję, ze go jutro dodam.
To opowiadanie możecie znaleśc również na Wattpadzie.


Zrobiłam również okładkę. Nie jest jakaś taka super wystrzałowa, ale jest.
I jeszcze raz bardzo przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, wiem, moja wina. Mam nadzieję że to się więcej nie powtórzy. I sorki że tak oficjalnie i na szybcika to piszę, ale muszę już wyłączać komputer.
Do jutra tak myślę :)
DOBRANOC :**

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Chapter 1

Od razu mówię, blog będzie pełny przekleństw. Nie będę pisała czy w danym opowiadaniu pojawi się scena 18+. Czytasz na własną odpowiedzialność =)


***Evie***

Dziś po raz kolejny olałam szkołę. Po co do niej chodzić skoro w przyszłości i tak nie znajdę pracy?
Zerwałam się tak jak zazwyczaj z moją paczką.
David miał załatwić na dziś jakieś prochy od swojego kumpla, a zapłatą za nie miała być biżuteria, którą wczoraj zwinęliśmy ze sklepu. To była zajebista noc....

*flashback*
D: Ruszajcie dupy. Mamy mało czasu! - Kurwa, zabije go zaraz. 
E: Co my tak w ogóle mamy zrobić?
D: Taka niespodzianka - Mój chłopak uśmiechnął się chytrze
Mówiąc szczerze, lubię te jego niespodzianki.
Zawsze są takie...hmmm....niebezpieczne i w ogóle.
Szliśmy jeszcze około 2 minuty w całkowitej ciszy i doszliśmy do sklepu z biżuterią.
L: Bierzemy co się da i się wynosimy. Gliny przyjadą w przeciągu 5 minut, więc musimy się streszczać.
Ahh, już wszystko rozumiem. W tamtym tygodniu włamaliśmy się do domu jakieś tam znanej piosenkarki i zwinęliśmy kilka rzeczy, które potem zamieniliśmy na dragi, a dziś ten sklep
Kilka rzeczy na pewno wezmę dla siebie. Słyszałam że ponoć ostatnio przyszła tutaj dostawa z jakimiś kolczykami z brylantami itp.
Każdy z pewnością będzie mi zazdrościł...no i oczywiście Elli też - Uśmiechnęłam się sama do siebie, myśląc nad naszym triumfem w liceum. Dopiero co zaczęłyśmy rok szkolny, a już jesteśmy jednymi z liderek w naszej budzie.
Z moich przemyśleń wyrwał mnie dźwięk tłuczonego szkła.
To David rozbił szybę w drzwiach i je odtworzył.
Wbiegliśmy szybko do środka.
To co się wydarzyło potem to były dosłownie sekundy.
Alarm zaczął wyć.
Mieliśmy kilka minut na zabrania jak największej ilości rzeczy. Oczywiście, mieliśmy kominiarki.
Nie trzeba nam było więcej problemów z psami.
Rozwaliłam pierwszą gablotę i zaczęłam pakować łup do worka.
Były to łańcuszki, ale nie takie jak oczekiwałam.
Nie były bogato zdobione diamentami.
Skończyłam po kilku sekundach. Wtedy w moje oczy wpadły pudełeczka w sąsiedniej gablocie. Rozwaliłam ją a wtedy usłyszeliśmy syreny policyjne jakieś kilkaset metrów od nas.
D: Pośpieszcie się! Wynosimy się stąd! - krzyk Davida tylko przyśpieszył moje działania.
Wrzuciłam wszystko co popadło do worka i wybiegłam za resztą ze sklepu.
Wsiedliśmy szybko do czarnego Vana, którym przed chwilą podjechał Lou i zaczęliśmy uciekać.
Skręciliśmy w najbliższą uliczkę. Radiowóz dopiero wjechał na ten odcinek drogi, z którego my uciekliśmy przed chwilą...
***end flashback***

Znalazłam Ellę i Louisa siedzących na ławce w parku, obok szkoły.
Całowali się ale dla nich to nic nie znaczy.
Są ze sobą dla szpanu, a każde z nich kocha kogoś innego.
Tak szczerze, to mam podobną sytuację do nich tylko że ja nie wiem, czy nadal kocham Davida.
Czasem, gdy się wkurzy, wyładowuje gniew na mnie.
Nie przeszkadza mi to jednak.
Fluid i tym podobne rzeczy wszystko zamaskują....
Podeszłam do przyjaciół i chrząknęłam.
Oderwali się od siebie i popatrzyli na mnie.
E: Macie jointa?
L: Powinienem mieć jeszcze jednego. Chcesz?
E: Co za pytanie...oczywiście że chcę.
El: A co powie troskliwa mamusia i tatuś jak córeczka znowu wróci najebana do domku?
L: Hahahaha, wiesz że Ev ma ich w dupie - Louis nie przestawał się śmiać.
E: Elka a co powie twoja babcia gdy się dowie że dajesz za darmo?
El: Powie że przy najmniej mogę brać za to kasę - blondynka wystawiła mi środkowego palca a ja uderzyłam ją w ramie.
E: Debilka
El: Suka
E: Dziwka
El: Sz...
D: Dobra przestańcie już! Mam towar - Mój chłopak przyszedł z papierowym woreczkiem w ręce,
L: Co tym razem?
D: To samo co ostatnio. Nie ma na razie nowego towaru. Psy coś wywęszyły i cały czas szukają przemytników. Ale to jest mocniejsze niż ostatnio.
E: To zajebiście.
D: Kurwa wiem.
David rozdał nam po dwa woreczki z białym proszkiem.
L: Gdzie idziemy?
El: Może do mnie? Babki nie ma do soboty. Wyjechała do jakiegoś sanatorium czy innego gówna.
D: Ok, to chodźmy.
Do domu Elli nie było daleko. Może 10 minut drogi piechotą.
W każdym bądź razie szybko tam doszliśmy.
Gdy wchodziłam do środka, na podjazd domu obok, wjechał samochód terenowy z a niego wysiadło troje ludzi, po czym jeden z nich wyciągnął z bagażnika kilka torb.
Pewnie ktoś się tu wprowadza.
Zapytam się zaraz El.
A tak wracając do poprzednich zdarzeń to....w końcu nie zapaliłam tego skręta.
Kurwa...
E: Ella, kto tu się wprowadza koło ciebie?
El: Ten biznesmen Horan, który kiedyś przespał się z moją matką. Pamiętam to do dziś. A i jeszcze jego syn którego w ogóle nie kojarzę i ta debilka Olivia.
Pamiętacie ją? Ta, co wypuściłam jej nagie foty do neta i wysłałam każdemu ze szkoły.
Ale była beka - wszyscy zaczęli się śmiać. Ja też ale gdzieś tam głęboko przebijało się moje współczuje co do dziewczyny. Życie w tym gimnazjum i liceum miała kompletnie zniszczone. A co do jej brata, to kiedyś wspominała, że nazywa się Nicolas czy jakoś tak. Zanim poznałam Louisa i Davida, przyjaźniłam się z dziewczyną.
Ale te czasy już minęły. Dawnoo minęły.
Usiedliśmy wszyscy na kanapie w salonie i zrobiliśmy po 2 paski dla każdego, po czym wyciągnęliśmy banknot i zwinęliśmy je w ruloniki.
El: To co...na trzy? - Ella zawsze to proponuje....
D: Okej, raz
L: Dwa...
E: Trzy...

***Niall***
 
O: Tato, ja nie chcę się tu przeprowadzać. Nie chcę widzieć na oczy tej suki Elli. Wszyscy będą się ze mnie śmiać!
N: Och kurwa daj spokój. Mówisz tak przez całą drogę. Będzie dobrze, a jak ktoś będzie ci dogadywał czy coś, powiedz mi a mu wpierdolę.
T: Livia! Uważaj na słownictwo! I ty Niall także! Nie ma przepustki dla żadnego z was. Jedynie Livka możesz być wdzięczna swojemu bratu, że za to że kiedyś ćpał i pobił niedawno prawie na śmierć swojego kolegę, dziś zamieszkacie tutaj i będziecie tutaj uczęszczać do szkoły.
N: Co miałem zrobić? Tej chuj dopierał się do mojej dziewczyny!
T: Daj już kurwa święty spokój i się zamknij...Glowa mnie przez was boli!
 
(kilka godzin później)
 
N: Biorę pokój z balkonem! - krzyknąłem gdy wbiegłem do mieszkania jako pierwszy i znalazłem się na górze.
O: Hola hola! Ja też chcę z balkonem!!
N: Za późno, zaklepane.
T: Idę kupić coś do jedzenia na wieczór. Wy za ten czas wypakujcie swoje rzeczy. Większość już tu jest. Potem Livka weź Nialla, niech sobie tu wszystko pozwiedza.
N: Nie jestem małym dzieckiem! Sam sobie poradzę - krzyknąłem, gdyż dom jest duży a ojciec mógł już być na polu.
N: Liv, ja wychodzę. Wrócę w nocy albo w wieczorem. Weź mnie wypakuj. - Siostra spojrzała na mnie tym swoim zabijającym wzrokiem, którego tak bardzo nie lubię.
N: Okej okej, dam ci potem kasę. Teraz spadam, jakby co to jestem w kinie.
O: Ile?
N: 20 funtów
O: 40
N: 20
O: 40 bo powiem ojcu, że nic ci się nie chce robić i idziesz na imprezę!
N: 30 i koniec - Każdy kto ma rodzeństwo pewnie kiedyś przechodził takie coś.
Tak szczerze mówiąc to to jest moja przybrana siostra. Jej matka umarła na raka, gdy Liv miała 7 lat.
Ojciec nie mieszkał ze mną z i moją matką od momentu, w którym oświadczył mojej rodzicielce że poznał inną kobietę. Miałem wtedy 8 lat.
Pamiętam, że mama płakała dniami i nocami. Wtedy znienawidziłem ojca. Moja nienawiść się pogłębiała i zacząłem przez swoje wybryki robić problemy matce.
Piłem, ćpałem i te inne rzeczy, ale rok temu postanowiłem przestać.
Przez dłuższy czas nie mogłem zapomnieć o narkotykach.
Wtedy też zrobiłem na swoim ciele wiele rzeczy.
Zacząłem się ciąć, ale też wytatuowałem sobie moje pierwsze tatuaże i zrobiłem sobie kolczyki min. w języku i nad brwią.
Tydzień albo dwa tygodnie temu pobiłem się z moim byłym najlepszym kumplem. Przez przypadek popchnąłem go, a on się wywrócił i uderzył głową o blat.
Ledwo uszedł z życiem.
Ja zostałem wywalony ze szkoły i postanowiłem że kończę z tamtym życiem.
Matka kazała mi się wynosić z domu. Powiedziała, że jestem taki sam jak ojciec, kiedy był młody.
Spakowała moje wszystkie rzeczy i wysłała mnie do niego, a teraz wylądowałem tu.
W Londynie.
Gdzie zazwyczaj jest deszczowa aura, ludzie są mili a narkotyków jest w chuj i trochę...
Wyszedłem z domu i ruszyłem chodnikiem w nieznane mi miejsce.
patrzyłem pod nogi, nie oglądałem tego co mnie otacza.
Tak po okolicy chodziłem z kilka godzin po drodze zatrzymując się w różnych miejscach na dłuższą chwilę. Na przykład w bibliotece przesiedziałem z dwie godziny (nie nad książkami, na komputerze), potem byłem chwile w pizzerii (zjadłem dwie pizze :p), następnie poszedłem do szkoły, w której miałem spędzać większą połowę mojego dnia.
Do domu wracałem około godziny 22, ponieważ wcześniej wdepnąłem do jakiś klubów w mieście.
Ja jak to ja, szedłem znowu z opuszczoną głową.
Wtedy wleciała we mnie jakaś dziewczyna.
Była niższa ode mnie i....
E: Uważaj kurwa jak leziesz! - warknęła na mnie
N: A ty kurwa uważaj jak biegniesz
E: Hahaha, masz jakiś problem? Widać że jesteś nowy....ten od Horana tak? Brat Livki?
N: Nie twoja sprawa. Może tak a może nie. Wracaj lepiej do domu bo zaraz ktoś cię w krzaki zaciągnie.
E: Cwaniaczku, zamknij lepiej mordę, bo mój chłopak ci wpierdoli.
N: Czy mi się wydaje czy jesteś naćpana? Poza tym nie boję się tego twojego chłoptasia.
E: Może tak, może nie. Nara frajerze, muszę wracać do domu. Ps. powinieneś się bać. - Dziewczyna puściła do mnie oczko i poszła w swoim kierunku.
A co tam, powiem to...podenerwuję ją jeszcze.
N: Do zobaczenia kochanie... - Dziewczyna odwróciła się do mnie i się uśmiechnęła.
E: Mów do mnie jak chcesz ale jestem Evie...- Nagła zmiana humorku, to w sumie jest normą dla kogoś kto zażył narkotyki. Wiem coś o tym.
N: Niall...Niall Horan - Odpowiedziałem jej
E: Mówiłam że od Horanów - Krzyknęła bo była już dość daleko. W sumie nie muszę jeszcze wracać do domu...może...
N: Poczekaj odprowadzę cię. - Podbiegłem szybko do dziewczyny i poszliśmy w kierunku prawdopodobnie jej domu...
 
___________________________________________________________________________________
 
Jakie wrażenia po 1 rozdziale?
Po pierwsze chciałam was przeprosić że nie dodałam wczoraj ale drobne problemy z komputerem =D Mam nadzieję że się nie gniewacie.
No to wracając...podoba wam się? Będziecie czytać i mam dalej go prowadzić?
Piszcie swoje opinie w komentarzach. Dla was to tylko kilka sekund, naprawdę. A dla mnie? dla mnie to motywacja do dalszego tworzenia dla WAS.
I mam prośbę. Jak znacie kogoś kto lubi czytać FF i byłby zainteresowany czytaniem to powysyłajcie im link do bloga, ok?  :*
To w takim razie do następnego <3
 
 

















wtorek, 2 grudnia 2014

Prolog

Seks, alkohol, narkotyki...to jest życie w którym teraz obraca się Evie.
Winą za wszystko obarcza rodziców.
W sumie ma rację.
To przez nich najpierw popadła w anoreksję a potem w bulimię.
Zawsze powtarzali jej, że jest za gruba i za brzydka żeby ktoś ją kiedyś pokochał.
Załamała się.
Zaczęła brać i znienawidziła rodziców. Kłócili się codziennie nawet po kilka razy.
W wieku 14 lat, dziewczyna po raz pierwszy uciekła z domu.
Namówili ją do tego David i Louis.
Evie często wraca do domu naćpana i upita do cna.
Rodzice nie mają już do niej sił.
Czy nowe wydarzenia w życiu dziewczyny zmienią ją?
Czy może dalej będzie udawała sukowatą zdzirę?
A może przez jeden głupi czyn trafi do poprawczaka?
To wszystko będzie zależało od niej...
 
Szablon by S1K